Archiwum grudzień 2002


gru 23 2002 kocham..
Komentarze: 3

patrze..wzrokiem czulym..serce roztapia sie,jak lod..mam ochote spiewac..czyzby to bylo nareszcie to??czyzbym sie nareszcie zakochala?Uwierzyla w milosc??W nocy zasnac nie moglam,myslalam tylko o nim..Czyzby moje okrutne i pelne bolu zycie znalazlo nareszcie sens istnienia???Moje szare serce nabralo rozowego koloru???W moje zycie wstapila odrobina romantyzmu..czy wzajemnosc rowniez?ze dzis na randke ide :) Jestem niczym ptak..czuje sie tak..wolna,beztrostka i piekna,bo u moego boku jeszcze jeden taki ptak..Nie czuje sie samotna..Nareszcie kocham..

polnoc : :
gru 22 2002 nienawidze swiat!!!!!
Komentarze: 3

Po krotkich feriach u ciotki w Zakopanym(robilam zalobe po mojej ukochanej przyjaciolce i mama moja stwierdzila,ze lepiej by bylo gdym pojechala na jakies wakacje)i po powrocie humoru stwierdzam wlasnie,ze swieta ida.Nienawidze tych swiat!!Jest mi niedobrze gdy widze kololowe choinecki i bombecki olaz kololowe mikolajecki.A atmosfera!?Boze,to nie do wytrzymania..Wszystkim chodzi tylko o prezenty i tyle.Nie o zadna rodzine..ani milosc..Ludzie robia swieta dla zysku,ciesza sie jak dzieci,bo maja wolne od pracy i szkoly..A juz zapomnieli,z jakiej to okazji!

Wesolych pierdolonych swiat!!!!!!!zyczy polnoc

polnoc : :
gru 12 2002 Czarne Słońce
Komentarze: 1

Dostałam ostatnio jakiegoś natchnienia i zaczęłam pisać wiersze..

Krater nowiem się zapełnia zwierciadlanym
z tak daleka kwitną bzy czarowne
na niebiosach strzelistych
gdzie echo zapyla okwiaty fioletem spoczęte
choć zima i zawieja złowrogo tu krąży
jak trucizna w pucharze serca,
jak wąż serpentyną żył opuchniętych losem.
Losem nie zwyczajnym albowiem krwawym upiornie.

Zawisło słońce odwrócone,złamaną przysięgą,
jednym zjawiskiem zbyt ciężkim
łagodnym zmysłom,
co chwytają panoram wdzięki,
metafizyczną dłonią rwąc owocnie ---
nawet te jadowicie trujące.

I czas bywa nieobecny gdy rachunek za późno wstępuje
w zaślepione umysły,
gdy kur pieje mosiężny,
gdy darń pachnąco i chłodno opada westchnieniem
na czarną skrzynię ostateczności.

Zbyt późno pajęczyca na łów wychodzi...
gdy Czarne Słońce na niebios tron pochmurny wschodzi
swym pogardliwym chaosem.

I much larwy stutysięczne,
milionowe swym narodzin wstętnym łajnem
słońcu berło czarne stworzą,
piekląc dolin i wzgórz ciszę ostatnią.

Zaraza - obojętność i pochopność,
wysłannicy czarnych zbóż wstąpią mocniej między tłumy
w suchy granit potępione...

Kryształ nocy choć tej letniej,
wyzuty poprzez żarłoczną sól promieni,
jad rażący co zakrada się od frontu w przeddzień zwykły ---
gróźb skarbnicę.

Gdyż naturą ludzką zwyczajnie jest walczyć,
roztaczać boje rozmaite...
poprzez lata,
pochopności i próżności gdy z letargiem świat się zmaga słabnąc.

Na nic znaki wróżebne i przestróg łany zbyt cielesne,
śmierć nadchodzi w naszą stonę,
nie skrywając się pod maską,w wielkiej bieli ziarna sieje...

Cykutą owa wyobraźnia też wybrakowana
poprzez swawoli gesty zatracone,
poprzez porządania,groźną stronę monety....

A Czarne Słońce zatacza swą oddawną drogę przeznaczenia ---
snując,pętląc,rowijając
wciąż od zarania
czarne wrzeciono przestróg i zapowiedzi...

 

polnoc : :
gru 09 2002 ptaszek
Komentarze: 1

Slonce zachodzi..Posrod rozowych oblokow patrzy sie na mnie polokragly ksiezyc..Taki srebrny..Drzewa juz nagie,kolysza sie lekko,tak jakby tanczyly..Bardzo zimno..Opowiem wam,co przydarzylo mi sie dzis rano..Poszlam na spacerek poranny,poniewaz w budzie dzis nie bylam.Nie chce.Nie moge.Nie potrafie.No wiec poszlam na spacerek,ide zgieta od wiatru wpol.No i od tej cholernej zawiruchy upadlam na moj tylek i siedzialam tak wkurzona na zimnej ziemi.Patrze,a kolo mnie lezy ptaszek.Wrobelek..Wydawalo mi,ze nie zyje,choc zyl.Nie dziobal,ani nie wiercil sie,gdy wzielam go w rece(mam doswiadczenie z ptakami,mam 2 faliste,1 nimfe i 3 kanarki).Byl jeszcze cieply,czulam jak caly drzy..Jak jego malutkie serduszko szybko bije..Ale sie rozbeczalam..Wstyd mi za siebie..Zlapalam go mocniej i pobieglam z nim do domu.Jasne-biedak nic nie jadl chyba z 2 tygodnie(tak stwierdzil weterynarz).Mam jakis czas sie nim opiekowac(no w koncu mam jeszcze jedna,pusta klatke po moich starych ptakach,ktore potrzebowaly wiekszej)i wiosna wroci,mam go wypuscic na wolnosc..

polnoc : :
gru 06 2002 prezent
Komentarze: 3

Dostalam prezent...Znaczacy dla mnie tak wiele..Byl okresem w moim 16-letnim zyciu..Prezent ten byl cenniejszy niz jakiekolwiek zloto i niz jakiekolwiek diamenty.Tym prezentem byla przyjazn,ktora byla dla mnie tak wazna.Choc stracilam osobe,tworce tej przyjazni,to jednak duch tego uczucia zostanie we mnie na pewno.Nie bylam dzis znow w szkole,ale poszlam na cmentarz..Polozylam na zimnym i nowym grobie list.Co do grobu-byl normalny,mial jak to te wszystkie groby krzyz i zdjecie.Na zdjeciu widniala rozesmiana twarz jej jako 15-latki.Oczy jej smialy sie,a na twarzy rysowala sie radosc i optymizm.Choc oczy lsniace i iskrzace zielenia,to widac ze zmeczone.To byl pewnie poczatek choroby.Zapalilam znicz.Palil sie dziwnym,spokojnym plomieniem..List postawilam kolo zdjecia.Obym zapamietala ja zawsze rozesmiana i pelna zycia.I dziekuje Ci P.za twoja przyjazn,za ten prezent,ktory mi wreczylas..

polnoc : :